Po przełomie gospodarczym w 1990 roku Elżbieta Gryńkowska, myśląc o założeniu firmy, doszła do wniosku, że – co, jak co – ale jedzenie zawsze będzie się sprzedawać. Otworzyła więc hurtownię wyspecjalizowaną w nabiale i tłuszczach. Jednak gdy zagraniczni gracze zaczęli przejmować polskie zakłady produkcyjne, hurtownikom znacznie pogorszyły się warunki współpracy. Elżbieta Gryńkowska uznała, że dobre czasy dla hurtu minęły i weszła w detal, konkretnie w osiedlowy sklep. Wstąpiła też do niewielkiej lokalnej sieci, która jednak po kilku latach przestała spełniać jej oczekiwania. Zaczęła więc rozglądać się za innym, bardziej przyszłościowym szyldem. I wtedy na jej łódzkim osiedlu otworzyła się Stokrotka. – To było zrządzenie losu, szczęśliwy przypadek. Sklep zachwycił mnie wystrojem, obsługą i ofertą. Bardzo uważnie śledzę wszystko, co dzieje się na rynku detalicznym i wokół niego. Stwierdziłam, że przyszłość należy właśnie do takich nowoczesnych formatów jak Stokrotka. Szybko się zdecydowałam i do dziś nie żałuję – mówi Elżbieta Gryńkowska.
Za drugim razem jest łatwiej
Detalistka nie poprzestała na jednej placówce. Kilka miesięcy temu podczas zorganizowanego przez sieć potkania franczyzobiorców Stokrotki Elżbieta Gryńkowska poznała osoby, które prowadzą więcej niż jeden sklep. Dowiedziała się, jak funkcjonują i że dobrze sobie radzą z obowiązkami. Z rozmów wyciągnęła wniosek, że druga placówka nie byłaby obciążeniem przekraczającym jej możliwości. Trzeba tylko wszystko dobrze zorganizować, a potem nadzorować. W podjęciu decyzji pomogła jej również zachęta ze strony franczyzodawcy, który zadeklarował pomoc, m.in. w znalezieniu odpowiedniej lokalizacji. Analizując wszystkie szanse i zagrożenia Elżbieta Gryńkowska wyraziła zainteresowanie otwarciem kolejnej placówki. Po kilku miesiącach dostała wiadomość, że niedaleko Łodzi, w Gałkowie Małym, jest punkt do wzięcia. Na miejscu obejrzała 180‑metrowy
budynek (w którym wcześniej działał sklep) i znowu zadziałał u niej zmysł doświadczonego handlowca, który podpowiedział, że lokalizacja – choć zupełnie inna niż w przypadku łódzkiego sklepu – jest obiecująca. Podobne
rekomendacje na temat handlowego potencjału Gałkowa Małego i okolic dostarczyła Stokrotka. Tym razem były to jednak prognozy poparte fachowymi badaniami rynku. Sklep ruszył w ciągu trzech tygodni od wynajęcia
lokalu, czyli jak przyznaje detalistka, w tempie ekspresowym. – Zgranie wszystkiego w tak krótkim czasie od podpisania umowy najmu świadczy o tym, że organizacja w Stokrotce jest bardzo dobra – mówi Elżbieta Gryńkowska.
Profesjonalne zarządzenie asortymentem
Właścicielka Stokrotki duże nadzieje pokłada w dobrze dopasowanej ofercie: – Dobór towaru jest przemyślany. Tylko wyselekcjonowane na podstawie doświadczeń, najczęściej kupowane warianty. Nic zbędnego. To przemawia do mnie, jako doświadczonego handlowca, bo dobra selekcja to podstawa. Ponadto firma daje możliwość zakupu regionalnych produktów u lokalnych dostawców – tłumaczy detalistka.
Do podjęcia decyzji o otwarciu drugiej placówki przyczyniła się również zachęta finansowa Stokrotki; firma pokryła część kosztów wyposażenia i dostosowania do standardów sieci. Kwota jest wyliczana indywidualnie
i zależy m.in. od tego, jak dużo pracy i materiałów trzeba włożyć w sklep. Detalistka nie ukrywa, że uczucie niepewności, które naturalnie towarzyszy przedsięwzięciom biznesowym, było znacznie mniejsze niż w przypadku otwierania pierwszej placówki.
Silny partner to bezpieczeństwo
W aranżacji 180-metrowej sali pomagali eksperci ze Stokrotki, udostępniając sprawdzone rozwiązania, planogramy, a także wiedzę i bogate doświadczenie. Wkład ich pracy widać po tym, jak sprawnie robi się zakupy w Gałkowskiej placówce. Detalistka jest zadowolona, że sklep jest ustawny, łatwo też eksponować towary i realizować pomysły promocyjne, jak np. ustawienie jakiegoś towaru bliżej, żeby zwrócić uwagę klienta. Otwarcie sklepu na wsi okazało się strzałem w dziesiątkę.
W Gałkowie klienci robią jednorazowo duże zakupy na pewno większe niż w sklepie osiedlowym, do którego mieszkańcy zaglądają nawet kilka razy dziennie i kupują np. przekąskę i napój – tłumaczy właścicielka.
Jej rada dla innych detalistów:
– Zachęcam ludzi prowadzących sklepy pod własnym szyldem, żeby rozejrzeli się dookoła w celu usprawnienia
swojego biznesu. Dobry, silny partner, taki jak Stokrotka, zapewnia bezpieczeństwo – mówi Elżbieta Gryńkowska.
Źródło: Wiadomości Handlowe Nr 11-12/2017 (170)
Hubert Wójcik, wiadomościhandlowe.pl